
Od 13 roku życia jeżdżę konno, mój brat fakt,że nigdy mnie nie widział przez te 10 lat na koniu, nie mówiąc o tym,że nie dotknął mojego konia ani razu, nigdy się nie spytał jak to jest, czy może spróbować, jak się czuję, co mu potrzeba, szczerze to nigdy nie czułam wsparcia w tym co robie itp itd. Szkoda teraz po latach czuję, że szkoda, że smutne to jest. Ale on jest facetem, dużym facetem. Ale chyba jeszcze większa była jego obojętność lub zaabsorbowanie się własną miłością jaką jest dla niego siatkówka i dobrze, kocha to wiec poświęcał na to cała swoja uwagę.
Teraz po wielu latach wyjechał na drugi koniec świata, gdzie zastał zmuszony, by wsiąść na konia!!! OłłłłłłłłłJEJEJE
Tam koń jest jednym z głównych środków komunikacji, więc ja dostaję gęsiej skórki na myśl o tym, że do sklepu można podjechać na koniu, że do szkoły też i w odwiedziny do znajomej ach czysty raj :-) ale tylko dla mnie hehe
W każdym razie wsiadł na konia i przemierzył kawał drogi na jego grzbiecie i mam nadzieję, że jakoś dogadał się ze stworzeniem.
I to mnie cieszy najbardziej z całej tej wyprawy, ponieważ poczułam się jeszcze bardziej z niego dumna. Zawsze nieobliczalnie dumna byłam z jego gry, zawsze chwaliłam się, że to mój brat, teraz on siedzi na koniu czuję pod sobą zwierzę, które daję mi spokój ducha, które zawsze było dla mnie największym i jedynym przyjacielem, którym czasem nawet ja sama byłam :-)
dumna z niego jestem, cholernie dumna.
Los jest nieprzewidywalny, pozwala nam na błędy i pokazuje jak wyciągnąć z nich wnioski.
Czasem naprawdę wystarczy spojrzeć na czyjąś miłość, by powiedzieć mu, że go się kocha.
A do tego tak nie wiele trzeba :-) Gratuluję braciszku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz