Pan pluje na przystanku
A ja idę tym chodnikiem
Pan widzi ten śmietnik
A ja te odpadki
Pan spogląda na tablice info
A ja stoję na tym skrawku
Pan wsiada w ten tłum
A ja zostaję przy sobie
Pan wszedł i zaczął od powitania
A ja minęłam bez słowa
Pan porabia rękoma to co trzeba
A ja grzebię w swoich słowach
Pan do domu chce już iść
A ja długą drogą odliczam kroki
Pan sięga po klucze
A ja mówię do mych drzwi
Pan zje to co zjeść musi
A ja zaparzę kawę tą mi znaną
Pan tak duma cicho tłumiąc lęk
A ja krzyczeć nie potrafię
Pan zabija to co urozmaica
A ja marzę o tym czego nie ma
Pan wygładza myśli
A ja zaplatam je
i tak w tym deszczu czekam nocy
by ta cisza wdała się w Pana sen i moje czekanie
a o szóstej trzydzieści Pan pluć będzie a ja ominę ...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz